Kara
W świecie Ballad i romansów kar, a właściwie rzekomych kar z reguły nie wymierzają ludzie. Zdarzają się oczywiście takie ludzkie zachowania, które można interpretować w kategoriach wymierzania sprawiedliwości – tak można rozumieć na przykład gest Emroda w Rękawiczce – jednak najczęściej rzekoma kara przychodzi z zaświatów. Szczególnie interesujące jest to, że zdarzenie takie ma charakter lokalnej katastrofy, dotykającej nie tylko winnych. W Lilijach morderczyni i „źli bracia” zapadają się pod ziemię wraz z całą cerkwią, a zatem zapewne i ze zgromadzonymi w niej gośćmi. W Rybce coś strasznego spotyka nie tylko dziedzica, ale i jego niewinną przecież młodą żonę, rzeczkę, a nawet samą rybkę!
Dlaczego tak się dzieje? I jeszcze ważniejsze pytanie: dlaczego ratunek dobrego miasta Świteź jest tak podobny do tego, co stało się w Lilijach? Sądzę, że w omawianych utworach Mickiewicza, ludzie naprawdę są częścią świata (o ile nie myślą za dużo), a świat nie jest od ludzi różny. Wyrządzane przez ludzi zło jest rodzajem skażenia zagrażającego całej okolicy, i samym ludziom, i osobom nieludzkim (już nieludzkim), i innym bytom. Za tym, co w grze nazwaliśmy „karą” (a co w przypadku zalanego miasta skłonni jesteśmy uznać za „ratunek”) nie stoi zatem sprawiedliwość, etyka, prawo, lecz naturalna potrzeba odzyskania przez świat równowagi. Mickiewicz nie karze więc ludzi, lecz pozwala światu na dokonanie poprawki, neutralizacji jego skażonych złem tkanek.