Nazwisko Mickiewicza jest, co oczywiste, obecne w jego pierwszej książce, i to trzy razy: nad tytułem, a więc dokładnie w miejscu, które tradycja rezerwuje dla autora, a także na odwrocie strony przedtytułowej pod portretem poety oraz na stronie dedykacyjnej.
Obserwacja ta sama w sobie nie byłaby interesująca, gdyby nie drugi wymiar obecności Mickiewicza w tekście: gramatyczne „ja” poety pojawiające się w kilku utworach. Biograficzny konkret pozwala utożsamić z poetą podmiot okolicznościowego wiersza Do przyjaciół, posyłając im balladę „To lubię”. Ten z kolei bez cienia wątpliwości jest tożsamy z podmiotem posyłanej ballady, w której chyba najwyraźniej widać, jak wątki autobiograficzne łączą się z fikcją, a realizm miesza się z cudownością. Gramatyczne ja, którego trudno nie utożsamić z poetą, pojawia się także w puencie programowej Romantyczności, gdzie przedkłada „czucie i wiarę” prostych ludzi nad „mędrca szkiełko i oko”.
Te obserwacje nie byłyby jednak istotne, gdyby nie ujawniały cech charakterystycznych dla podmiotu całego cyklu. Podmiot ten najczęściej nie jest gramatycznie obecny – zauważ, że w Twojej talii w ogóle nie ma karty „Poeta” – jednak ostatecznie to właśnie on stanowi o randze Ballad i romansów w dziejach polskiej literatury.
Poeta konstruuje swój świat z różnorodnego materiału, w tym także i takiego, którego użycie jako literackiego budulca budziło w jego czasach konsternację autorytetów. Rewolucyjnie nowe jest przede wszystkim ostentacyjne sięganie po „pieśń gminną”, to znaczy ludowe fabuły i sposoby rozumienia świata. Mickiewicz eksponuje te źródła w nawiasowych dopiskach pod tytułami lub przypisach. I tak: Rybka pochodzi „ze śpiewu gminnego”, Lilije „z pieśni gminnej”, Kurhanek Maryli ma „myśl ze śpiewu litewskiego”, zaś Dudarz – „myśl z pieśni gminnej”. W przypisie do Świtezianki pisze poeta tak: „Jest wieść, że na brzegach Świtezi pokazują się ondiny, czyli nimfy wodne, które gmin nazywa świteziankami”. Wreszcie najdłuższy z autorskich przypisów, dodany do ballady To lubię, określa ją jako „tłumaczenie wiejskiej pieśni”.
Z naszej współczesnej perspektywy bardzo ważne jest to, że Mickiewicz wcale nie był folklorystą! Oznaczał on swoje utwory jako ludowe („gminne”, „litewskie”, „wiejskie”) nie tyle z przywiązania do kultury rodzimej, ile w geście odrzucenia odwiecznych południowoeuropejskich źródeł literackości. Konstruował siebie – jako twórcę – z tego, co w tradycyjnym modelu poety uczonego się nie mieściło: z zabobonu, niechrześcijańskiej magii, nieujarzmionego sentymentalną konwencją uczucia. Jest to rewolucja bezczelnego chłopaka, który deprecjonuje szkołę, klasyczne literackie wykształcenie i instytucjonalne autorytety, a swoją twórczość wywodzi z tego, co jego nauczycielom wydawało się antyliterackie: z prowincji i zabobonu.