PANI TWARDOWSKA. BALLADA
Jedenasty utwór cyklu. Tytułowa bohaterka pojawia się dopiero pod koniec ballady, co więcej, nie we własnej osobie, a jedynie wspomniana przez swego męża, imć Twardowskiego, w rozmowie z Mefistofelesem. Jednak sama wzmianka o niej wprawiła diabła w taki popłoch, że uciekł i ponoć nadal ucieka… Cały utwór możesz przeczytać tutaj.
A przecież diabeł pojawił się, żeby wyegzekwować dług: Twardowski był mu bowiem winien duszę. Mefistofeles jest potężny, potrafi skręcić „biczyk z piasku”, jest w stanie wbić kilka trzycalowych gwoździ w ziarnko maku i sprostać innym, jeszcze bardziej ekstrawaganckim zachciankom pana Twardowskiego, nawet wykąpać się w wodzie święconej. Gdy wydaje się, że nie ma już dla szlachcica ratunku – na szczęście dla niego czart okazuje się być nie tylko istotą z piekła, księciem ciemności, ale także stereotypowym, bojącym się małżeństwa mężczyzną. Szczególnie ważne jest to, że źródło komizmu Mefistofelesa tkwi w jego zaskakującej niejednorodności: jest on zarazem diabłem z ludowych wyobrażeń (ubiór, wygląd), jak i złym duchem rodem ze średniowiecznych podań o Fauście i późniejszych opracowań tego tematu (kontrakt) oraz przerażonym wizją czasowej choćby stabilizacji mężczyzną (ucieczka przed tytułową panią Twardowską).