Modlitwa
Ryzykując uproszczenie, można powiedzieć, że świat Ballad i romansów nie jest chrześcijański, ale chrześcijaństwo jest ważną częścią tego świata. Zdarza się oczywiście, jak w Powrocie taty, że ta ogólna reguła nie obowiązuje, bo świat przedstawiony w tej akurat balladzie jest właśnie chrześcijański, o czym dowodnie świadczą modlitwy („W imię Ojca, / Syna i Ducha świętego”), rekwizyty (książeczka do nabożeństwa, cudowny obraz), a nade wszystko Bóg, interweniujący dyskretnie i nieposługujący się na co dzień cudami. Zdarza się też, jak w Pierwiosnku, że ze względu na tematykę tekst po prostu nie zawiera rozbudowanych motywów religijnych (chociaż wzmianka o zbieraniu datków dla „bogów” a nie Boga jest niepokojąca).
Szczególnie interesujące są takie utwory, w których duchowość i obrzędowość chrześcijańska harmonijnie łączą się z magiczną cudownością. Najlepszym, najbardziej uderzającym przykładem jest Świteź. Wyjaśnianie zagadki zaczęło się od modlitw. Nad jezioro specjalnie „ksiądz przyjechał z Cyryna”, a w okolicznych kościołach odprawiono msze – i bardzo dobrze, bo gdyby nie to, wszyscy by zginęli zabici przez jezioro! Ponieważ jednak zachowali się jak prawi chrześcijanie, dobry Bóg ulitował się nad nimi i posłał kobietę (topielicę? świteziankę?), która w imię Boże opowiedziała zgromadzonym zapomniane dzieje miasta, ale też przestrzegła przed podejmowaniem dalszych prób czynienia sobie ziemi (wody) poddaną. Streszczam tę fabułę w taki sposób, to znaczy używając wyrażeń i zwrotów pochodzących wprost z obrzędowego języka rzymskiego katolicyzmu i z Biblii, żeby jak najdobitniej uświadomić Ci niezwykłość, niepowtarzalność, osobność tego aspektu wykreowanej przez Mickiewicza rzeczywistości.